Dyżur jak co dzień od dłuższego czasu...


Nikt nie powiedział, że życie będzie proste, łatwe, przyjemne; że ludzie będą tylko szczęśliwi, że nie będzie łez...
Poranny dyżur zwykle zaczyna się od kawy. Tak, wiem, co sobie pomyślicie, pielęgniarki tylko siedzą i piją kawę, i nic nie robią (no niech będzie - nie każdy tak pomyśli, ale przyznajcie, na pewno macie znajomych, którzy właśnie tak myślą!) Poranna kawa to może być jedyny napój ciepły, który wypijemy w ciągu dnia...
Dzwoni dzwonek. Pijemy kawę na moim akurat odcinku, bo jest cięższy od odcinka B. Zrywam się z miejsca, wiem kto dzwoni - młody 25-letni chłopak. Pacjent leżący.
Wbiegam do sali
- Co się dzieje? - pytam
- Tak strasznie mnie boli, tu w boku - chłopak pokazuje lewe podbrzusze.
- Dobrze, już podaję lek p/bólowy.
Przychodzę  na salę i podaję MF 10 mg podskórnie, do motylka - przeciez Morfina podawana jest co 4h, nie ma sensu chłopaka kuć tyle razy, więc ma założone specjalne dojście podskórne, do którego podajemy lek p/bólowy. Podaję lek i stoję przy W.
-Zostanie tu pani, proszę niech pani tu zostanie. Tak strasznie mnie boli.
-zostanę - przytakuję i patrzę na cierpiącą twarz 25-latka, który od 2 tygodni cały czas oddycha tlenem. Bez tlenu ani rusz...
-Chwyci mnie pani za rękę? - pyta
Chwytam chłopaka na rękę i stoję przy nim chwilę. Widze ogromny ból w oczach
- Czemu to tak strasznie boli??
- proszę pana musimy dać czas lekowi żeby zadziałał, żeby się rozszedł po organizmie.
- Da mi pani coś jeszcze p/bólowo??
- Poczekajmy jeszcze chwile, dajmy szanse zadziałania. Wiem, że to boli, zaraz minie
NIE MIJA.
-Dlaczego przez cały czas tak mnie boli. Niech mi pani poda coś jeszcze.
- Podam, zaraz sprawdze czy może jest coś jeszcze rozpisane, ale musze stąd wyjśc
- nie to niech pani nie idzie, niech pani jeszcze chwilkę przy mnie postoi
- Mam wezwać lekarza?
Chłopak w odpowiedzi kiwa głową
- Poczekaj chwilkę - puszczam jego dłoń I wychodzę do lekarskiego. Lekarza prowadzącego nie ma jeszcze, ale inny daje mi zlecenie. Wracam do W. i podaje mu inny lek dożylny
- Zostanie tu pani ze mną? Patrzę w przerażone oczy 25-latka.
- Czy wczoraj tez tak bolało?? - pytam
Tak wczoraj rano też tak bolało - odpowiada ciężko chłopak, ciężko mu się oddycha chociaż tlen jest mocno podkręcony.
Ataki paniki zwykle miewa z rana, gdy zaczyna przestawać działać lek p/bólowy. Chłopak panikuje. W panice, z pewnością gorzej mu się oddycha. I ten jego błagalny ton gdy prosi - niech tu pani ze mną chwilę zostanie, zostanie pani??
- Zostanę - odpowiadam (choć w rzeczywistości wiem, że mam jeszcze tyle pracy, tylu pacjentów, muszę rozdać poranne leki, podłączyć nawodnienia) Na oddziale chyba z 20 osób, ale reszta daje sobie całkiem nieźle radę. Dlatego jeszcze chwilkę zostaje. Przychodzi koleżanka...Ja wychodzę.
Słyszę jak prosi ją o to samo. Niech pani nie wychodzi...myślę, że boi się, że jak wyjdziemy to on umrze.Jeżeli nasza obecność ma go chociaż odrobinę uspokoić to...Jak mam mu powiedzieć, że mam tyle jeszcze pracy z rana. Nie mam sumienia. Najwyżej reszta będzie podłączona ciut później Najgorsze co może być to ta świadomość, że on doskonale jest świadomy w jakim jest stanie - ma tylko 25 lat. Gdy zaczynam myśleć o W. zawsze zaczyna mi się chciec płakać....bo to przecież takie nie fair.
Gdy zaczynają działać leki p/bólowe, chłopak się uspokaja. Uspokaja sie oddech. Teraz można zacząć robić reszte co jest do zrobienia...
Nie wiem co będzie z W. Tak bym chciała żeby wyzdrowiał, ale czy ona ma jakieś szanse?? Pierwsze podanie chemii zawiodło. Po dwóch dniach 1-EGO cyklu stan znacznie sie pogorszył. Teraz chcą mu podać inną chemię, słabszą, niech przynajmniej chłopakowi lżej się oddycha.
Pytam się doktora
- Doktorze jakie on ma szanse, ma jakieś?
Doktor mówi, że jak podamy Carbo to może jakies 1 %, czyli WÓŻ ALBO PRZEWÓZ. Albo załapie, organizm się zepnie, albo...bez chemii ma zerowe szanse...
Staram się do niego uśmiechać. Przecież nie będę przy nim smutna, wystarczająco go los "obdarował" Niech przynajmniej wie, że ma wokół siebie życzliwe osoby...




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Poranny spacer...

Rumiankowo - chabrowa sesja cz. I

Milion myśli na minutę czyli w poszukiwaniu inspiracji...